A jeśli jeszcze kultowa nie jest, to na pewno niebawem będzie.
W Polsce restauracje tapas są raczej mało popularne. Jeśli już funkcjonują,
mają one trochę inny charakter, niż ich hiszpańskie pierwowzory. Spotkania ze znajomymi na mieście kończą się u nas albo konkretnym obiadem w restauracji, albo piwkiem w pubie urozmaiconym obecnością często co najwyżej paluszków i słonych orzeszków. Choć ostatnia moda na bary z tanimi szotami wódki, małymi piwkami, ale też niedrogimi przystawkami typu pyry z gzikiem czy tatar, bardzo szybko i chętnie się u nas przyjęła. Jednak nie oszukujmy się, lokale te (które lubię!) nie stawiają na doznania kulinarne. Ich przystawki po prostu świetnie wchodzą po „kilku małych”. Kombinat czystej nie serwuje. Jednak winko, a i owszem. Zaś do niego naprawdę dużo, naprawdę tanich, ale czy naprawdę smacznych – przystawek?
Szczerze, baliśmy się tego miejsca. 3zł za pozycję, za KAŻDĄ pozycję w menu?
Na start zdziwiło nas wnętrze lokalu. Pozytywnie i tylko pozytywnie. Jest ładne, charakterne, wpisuje się w obecne trendy.
Zamówiliśmy oranżadę z buraków i szpinakowe smoothie na start. Kombinat serwuje naprawdę wymyślne, domowej roboty, naturalne oranżady w ciekawych smakach! Są świetne!
Dania zamówiliśmy na wynos. Po czym nie wytrzymaliśmy i zjedliśmy je tuż za rogiem 😉 Opakowane w ładne pudełeczka kryły niewielkie porcje ciekawych potraw:
- corn doga ze szpinakiem i sosem
- pyrę z gzikiem i kiełkami
- frytki z selera, świeżym szpinakiem i sosem
- i kanapkę bolońską 100% wołowiny
I co tu wiele mówić, każda przystawka była mega smaczna. Super pozytywny szok! Dania są w zdrowym, eco, polskim, regionalnym klimacie. Dla nas strzał w dziesiątkę!
Rachunek? 6 pozycji x 3zł = 18zł. Istne szaleństwo! 😉
Minus? Nie dostaniecie tam sztućców na wynos. Restauracja chce zachować swój eco-charakter. Najwyraźniej drewniane sztućce są zbyt drogie (może wprowadźcie po prostu możliwość ich zakupu?). Jednak taka wada, to właściwie żadna wada.